BIELSKO-BIAŁA I BESKID ŚLĄSKI W METAFORZE POETYCKIEJ
Motto
Bóg jest …
także
w milczeniu gór
dlatego człowiek
nieustannie
wspina się tam ...
Podbeskidzie, to także Rafineria w Czechowicach i kopalnie w Brzeszczach i Libiążu.
Krystyna Sobocińska
Gdzie jesteś?
za stemplem, okorkiem,
w paproci kamiennych odbiciach,
w pęcherzach metanu
nad spągu bajorkiem,
gdzie jesteś poezjo górnicza?
Pokład siódmy
Ruszył pokład ,,siódmym” zwany
poprzez całkiem czarne ściany
od chodnika do chodnika
szedł z postępem
i zanikał
Zapylonym czarnym oddechem
powiał na samotne zroby
z trzaskiem pędem i pośpiechem
poszedł sobie, poszedł sobie…
Mrok ponury skały powił
cierka cisza legła w koło –
strop się schylił ku spągowi
złożył do snu twarde czoło
Kiedy mróz domostwa schwyta
gdzie ten pokład? – ktoś zapyta
zroby szeptem dadzą znać
– siódmy pokład poszedł spać …
poszedł spać…
poszedł spać…
Krystyna Sobocińska
Ciotcyna zagroda w Beskidach
Zebyście ciotka wiedzieli
jak dziwnie teroz na placu
trowa az pod próg się ścieli
winogron sopkę ogacił.
Gruski owsiorki juz ni ma
cześnie tys diabli wziyli
łorzecha zmroziła zima
a stare węgierki wyciyni.
Psio buda stoji przy chlewie
ino burek nie sceko
wóz się rozsypoł dotkliwie
podpar się dyslem i czeko.
W ogródku ni ma jaśminu
a bratki lilije pospołu
z grzadkami dziywecek łubinów
przelazły przez plot do dołu.
Kwiecie z szuwarem się pląto
z besami brzegiem się dzieli
w lusterko wtedy zaglądo
- zebyście Ciotka wiedzieli!
Anna Nosal-Tobiasz
( Jedna z współzałożycielek naszego Stowarzyszenia)
DROGA DO DOMU…
Kroczyłam niezdarnie ścieżkami ogrodu, przed lub za swym cieniem,
Gdzie każdy kwiatek i kamyk był mi objawieniem!
Biegłam pomiędzy wagonami towarowymi i trasami torów,
Skąd uciekaliśmy do krainy przetrwania.. ,,pagorów”…
Dotarliśmy do zakątka tej wiejskiej czy… nad łąki kwitnące,
Gdzie odkryłam motyle, pszczółki, ptaki śpiewające i łany falujące…!
Stąd wróciłam z wygnania do 3-ciej klasy i Miasta mojego,
Gdzie zobaczyłam znów w oknie basztę zamku i wieżę Parafialnego.
Cieszył mnie Dom Rodzinny, stojący frontem do słońca!
Nauki pobierając nad Wawelem, wciąż tęskniłam bez końca
Za tą wąską ślepą uliczką.. bez tłoku,
Za to z pełną gamą podmiejskiego uroku !!!
Miała zabudowę przywartą do skarpy ,,górki”, trotuar z jednej strony
Dwór folwarku, chałupę, kamieniczki i w ,,art.-deco” dom stylowy!
Stąd szedł mój orszak ślubny, jak rodzinnych wiele
Bo wszystko działo się opodal, w jednym parafialnym kościele.
Zamieszkałam w ,,szeregówce” – szłam do pracy, dziatwa do przedszkola i szkoły
Dorastający świat dzieci – był młody, radosny i wesoły!
Cieszył nas każdy ich sukces, awans, mebel kupiony
w kolejce, przypadkiem lub sprytem wypatrzony!
Weszliśmy w nowy powiew rzeczywistości innowacyjnej
Dla wielu niezrozumiałej i przedziwnej …
Mówiących na ulicy do telefonów postrzegało się w prawdziwym stresie,
Jedni wyjeżdżali, inni działali wirtualnie i tylko w biznesie.
Chcąc dorównać Wnukom i by nie być bez racji
Weszłam z hasłem na ,,drogę życia” – komputer dla Babci”.
Wnukom w czas wizyt wszczepiam zwyczaje rodzinne na tyle
I by cieszyły drobiazgi życia, malowanie smoków i bieg za motylem!
Nasz Dom to ,,szeregówka” – tu piszemy wiersze i prozę wciąż we dwoje!
Chcąc uciszyć rozterki i duszy mej niepokoje
,,maluję kwiatki z ogródka, maluję Miasto moje”!!!
W ostatnie godziny maja
Urszula Drzyżdżyk-Dziudziel
Beskidzka Królowa
u stóp Beskidu Śląskiego
w malowniczym zakątku
na stokach Baraniej Góry
bierze swój początek
dwa źródełka tworzą
wartki potok
Czarna Wisełka łączy się
z Wisełką Białą
i tak Królowa Vistula
swoje życie zaczyna
przez całą Polskę przepływa
do Bałtyku zmierza
wody rzek, dopływy na całej długości
pochłania bezlitośnie pożera l
liczne zapory i zbiorniki
kanały - a zwłaszcza mosty
budował człowiek przez lata
by rzekę górską ujarzmić
rzeka Wisła to nasze życie
to wezbrane dzikie wody
trasa żeglowna dla statków
to zasilanie elektrowni
dzika nieuregulowana z cudną przyrodą
to kolejne oblicze Beskidzkiej Królowej
znów dwa ramiona Leniwka i Nogat
tworzą deltę Żuławy - Wisła do Bałtyku wpada
i tak kończy swoją długą drogę
- Beskidzka Królowa !
Hildegarda Filas Gutkowska
NA BIELSKIEJ STARÓWCE
Zapłonęły latarnie
nad starym miastem zatańczyło
niebo zanuciły gwiazdy
rozmarzyły się dachy
wzruszyły okna gdy
księżyc zagrał serenadę
grzbiet wyprężył czarny kot
W tę romantyczną noc
nikt nie chce przespać chwili
kiedy o brzasku zawita
czerwcowy poranek
31 maja 2007MIASTO ŚWIATEŁ
U podnóża Beskidów
rozsiadło się miasto co
światłami o zmierzchu
mruga szelmowsko
Wieżami kościołów
rozgania chmury by
nie gromadziły
czarnych scenariuszy
nad głowami mieszkańców
na wzgórzu gdzie
rozgrzane serce chłodzi
fontanna oswojona gołębie
przysiadują na rękach
które je karmią
Sierpień ‘07
POD WIECZÓR
Już mrok goni słońce
księżyc ukazał swój blask
pod wieczór ptaki urągają
świeżym łzom
Zapalają się serca latarń
na opuszczonym nagrobku
drzemie bury kot
wszędzie kwiaty i sen
Wpatrzona w czarną
symbolikę krzyża
nie mogę odejść od
płonących zniczy-
miało być nieźle
a jest coraz trudniej…
Kamienica - czerwiec`88
CZAS JESIENI
W brunatnych zagajnikach
wilgotna mgła wśród
falistych pól błotnista
droga
Ciężkie od ziarna głowy
schyliły słoneczniki
pożółkły żywopłoty
zabarwiła się kolorami
wieś
Wszędobylski wiatr
w dziurawym kapeluszu
pozuje na pana gwiżdżąc
melodie czasu jesieni
październik ‘ 85
Tadeusz Gołuch
MODLITEWKA
Witoj Najświętso Panienko
Zawse i dzisiaj tako piykno,
oblice Twoje świyci słońcem
– wiecnym i nigdy nie gasnącym.
Patrze na Twojom twarzycke
– chciołbyk tego ciepła trosecke
niekby ta mi serce łozgrzoło
łotuchy w niy kapko wloło.
Matecko z Rychwołckiego Ołtorza
jakosik siła mnie do Ciebie woło
kaze mi klynknąć na łoba kolana
Coło pochylić i wznieś błagania.
Prośbuje Cie Górolsko Matko Żywiecko
Byś mnie przygarnyła jak swoje dziecko.
Zaś Jezuska w koronie królewskij
W sukience złoto niebieski
Prosym i błagom serdecznie
by miłosiernie patrzoł na mnie wiecnie.
Marianna Górna
BESKIDZIE UKOCHANY!
(Tu korzenie mego rodu)
Krajobraz Twój, to jak poezja
Prostym językiem dla nas pisana
budząc w sercu radość życia.
Latem zdobiony złotem zboża i dziurawca
kwieciem polnym o różnych kolorach
a w lesie liliowy wrzos
Twe krzyże przydrożne, tajemnicą modlitw owiane
noszą na sobie pocałunki płaczu, bólu, nadziei
nakładane tak jak mijał czas.
A twój jarząbek z kapliczką
strojoną w kwiaty i wieńce
Skąd po żmudnej pracy z pola,
słychać majowe pieśni i różańce
aż do późnej jesieni
wciąż się czerwieni
Piękna jest Twoja Błatnia, Stefanka, Bieniatka, Barania
w rudych liściach jesieni
Słowianka, Romanka, Lipowska
wśród smreków i jodeł zieleni
Twoje gronie i wierchy-uczą nas tworzyć i kochać.
Tęsknię za domem rodzinnym, co stoi pod twą grapą
gdzie szumi las wraz z potokiem
gdzie ścieżki dziewicze usłane w poziomki
gdzie lipy pachnące i stare topole
gdzie wiatr rozwiewa troski i zmartwienia duszy
deszcz miłośnie pogłaska
a słońce ucałuje lica i łzy wysuszy
Zaś tęcza tworząc niebiańską bramę w dali
wzbudza małą radość znikając powoli.
Michał Indyk
ZAPOMNIANA KAPLICZKA W PORĘBIE
Z dala od ścieżki, obok głogów,
U przygarbionej wiekiem iwy,
Przysiadł Chrystusik frasobliwy.
Pośrodku chaszczy i rozłogów
Nikt mu kapliczki nie poprawił,
Odpadła gdzieś zmurszała ręka,
Nikogo więc nie błogosławi,
Bo nikt też przed nim nie przyklękał.
Spoglądał smutniej, niźli wtedy,
Gdy go stawiano przy rozdrożu.
Samotny, chociaż wśród czeredy
Wróbli, hałasujących w zbożu.
W wieczornej ciszy, zatroskany,
Gdy szedł od lasu chłód po rosie,
Rozmyślał Chrystus zadumany
O swoim jakżesz ludzkim losie.
Nie będą śmieli popatrzyć Ci w oczy.
( Jakub 12 lat)
MOJE MIASTO
Zawsze widzę w oknie moje miasto w oddali
gdy zasypia - ja spać się kładę
gdy ze snu się budzi – ja też wstaje
I mówię – część! miasto moje
Bielsko –Biała złączone Białą rzeką
stało się wielkim miastem podwojonym
dziś z niedalekiego Lipnika
wyruszamy uliczkami
gdzie ojciec Papieża Jana Pawła II
Karol biegał z kolegami
Szkoda, że Reksia z fontanną
Wtedy jeszcze nie było
z łaciatym pieskiem z kreskówek
jak dziś nam – spędzić chwile - byłoby im miło
podchodzimy teraz do dwóch chłopców spiżowych
Bolka i Lolka zawsze do psot skorych
szkoda że syn Karola - Lolek w dzieciństwie ich nie znał
że jeden z nich to też Lolek - na pewno by się uradował
teraz patrzymy na zamek Sułkowskich
idziemy uliczką Wzgórza brukowanego
i na Starówce po chwili Jana Sarkandra witamy
i do nagiego Neptuna tylko się uśmiechamy
ulicą Schodową – schodzimy schodami
na plac Żwirki i Wigury- ich historię wspominamy
ten nieszczęsny samolot musiał być popsuty
weterani piloci – oblecieli całą Europę
tymczasem tak blisko nas – z nieba spadł
i tak z żalem wracamy do domu
jeszcze był gdzieś po drodze Bartolini Barłomiej
i smok z bajki nie zaliczony – ale nie czas na to
nie mamy też ochoty spotkać – Abrakadabra
– szpiega z Krainy Dreszczowców co straszy spod kapoty
jeszcze nam przyniesie jakiegoś pecha i same kłopoty
Maria P.
BIELSKA STARÓWKA
Na Bielskiej Starówce klimat przemijających lat
już nie ten sam
kiedyś tu po brukowych trotuarach
przechodzili liczni wierni do kościoła
książęta właściciele fabryk bankierzy
lekarze kapłani adwokaci nauczyciele
robotnicy fabryk biedni i bogaci
Jeszcze nie tak dawno przychodzili tu znani poeci
którzy teraz promieniami słońca
wiersze w przestworzach piszą
malarze których płótna są teraz w cenie
Kiedyś wiatr strącał tu liście z drzew
woźnica zaprzęgiem konnym węgiel przywoził
dzieci roześmiane biegały boso - same
gołębi stada na gzymsach siadały
dziś smutno tu - pusto wokoło
czasem ktoś przemknie w stronę parkingu do katedry
czasem Franciszek w kapeluszu
z muchą na białej koszuli
zaprosi do swojej Galerii
albo na unikatowy koncert
czasem jakaś para usiądzie w kawiarence
dzieci podbiegną w stronę Neptuna
popluskać się w wodzie
nie spojrzą raczej na Jana Sarkandra
czasem - kto to? - zapytają
niektórzy tu śladów Reymonta szukają
Modrzejewski ukrył się z jego księgami
na skraju Starówki
można od czasu do czasu wstąpić na Zamek
do Muzeum i na niedzielne spotkanie poetów
KJW
ŚWIT
Bóg zapala różową jasną lampę świtu
i zapina w dolinach koloratki z mgły
świerki jak zakonnicy światłem obudzeni
schodzą zboczem jak w nawy przed ofiarą mszy
cały ten dziwny i ogromny teatr
wzrusza mnie ciągle nieustanną zmianą
ona narasta we mnie nową pieśnią
gdy w blasku świtu ranne zorze wstaną
gromnice światła za granatem lasu
co rosną blaskiem złotej eureoli
dzień wolno dźwiga w sklepieniach gałęzi
gdy przez komnaty ciemnych idzie dolin
ptaki zrzucają cienie ze skulonych skrzydeł
granat z czerni przechodzi w początek błękitu
ptaki już dzwonią radośnie bo oto na wschodzie
Bóg rozświetla coraz mocniej horyzonty świtu
PORANEK
Od wschodu słońce rozprasza obłoki
Doliny w Beskidach wypełnione mgłą
Wciąż się zachwycam bożą harmonią
I chmury złotą rozedrganą łzą
Co spływa cicho panu Bogu z twarzy
I myje grzbietu wielki Zloty Groń
Znów Panie toczysz wielkie koło czasu
Błogosławiona Twoja dobra dłoń
Modlitwa moja prosta jak lot ptaka
Co się wpisuje w niebo ponad Groniem
Otwieram serce szeroko jak okno
Przez które biegną świtu białe konie
MSZA NAD GRONIEM
Ze źródła co pod domem płynie
Nabieram pełne garście wody
Przemywam nimi oczy duszy
By nastał dobry czas pogody
Witraże lasu rozświetlone
Różowym świtem znad Baraniej
W pierwszych promieniach świtu ptaki
Rozpoczynają już śpiewanie
I msza nad Groniem dzwoni wiarą
Znów się będziemy łamać chlebem
Gdy czas połączy widnokręgu
Zębate koło ziemi z niebem
PASTERZ OBŁOKÓW
przyjdź tu gdzie pasę swe obłoki
nad moją ziemią obiecaną
i gdzie z pogodną twarzą chodzi
Najwyższy Bóg po rosie rano
gdy znad Baraniej pełen blasku
idzie po Groniach ścieżką złotą
skąd się przygląda uśmiechnięty
naszym niezdarnym ciężkim lotom
czekam na ciebie w bramie nieba
gdzie wiatr las czesze na przełęczy
a sarna w ciszy i spokoju
bez klęku nad strumieniem klęczy
i gdzie obłoki księżyc sierpem
rozcina nocą w srebrne pasy
i gdzie wykute jego światłem
jak kandelabry świecą lasy
przyjdź tu na Groń o każdej porze
czekam na każde zamyślenie
i tu rozmową będzie również
kolor i…. zapach… i… milczenie
ŻYCIE NASZE JAK OBŁOK…
drzewa wrastają w niebo wilgotne i szare
widnokrąg zaciśnięty gęstym szalem mgły
i szlaki zaplątane w ostrężyny lęku
po liściach płyną drobne drżące srebrne łzy
od południa wiatr targa wilgotną zasłonę
przedziera się grzbiet góry z siną grzywą lasu
rozrasta się horyzont aż po Złoty Groń
dzwoni o kryształ nieba jasny zegar czasu
Beskidy wynurzają wielkie ciemne grzbiety
od Słowacji przez niebo lecą strzępu chmur
coraz więcej kolorów gdy się światło łamie
w kroplach chmurach gałęziach cudowności gór
czas staje ciężką stopą za słonecznym splotem
życie nasze jak obłok… dmuchawiec… jak pył
serce tłucze do bólu jak spłoszone zwierzę
które pędzi na oślep korytarzem żył…
odwracam szorstką korę swojego cierpienia
jak drzewo od północy obrośnięte mchem
rozkrzewiam się ku słońcu w południowe zbocze
by cieszyć się kolejnym darowanym dniem
bo we mnie coraz więcej kamienia i drzewa
złotych liści… szelestu… jesieni i chłodu…
wiatru co przelatuje nad przełęczą serca
nim zagaśnie ostatnia latarnia zachodu… ,,
DZWONKI I HALNY
halny się obudził nad Beskidami
pochylił drzewa i wysokie trawy
kołysze lasem oraz naszym sercem
wtrąca się szumem w nasze dzienne sprawy
mocuje się z drzewem i obłokiem
aż po korzenie drzewa drżą schylone
bo pamiętają ten śmiertelny czas
gdy w tych zmaganiach łamał im koronę
więc szumi gniewnym głosem każde drzewo
las jak organy zbudzone przez Bacha
wygrywa fugę wszystkimi nutami
i jak na bębnach dudni aż na dachach
wśród tej muzyki wiatru i przyrody
słychać wśród trawy głosy sygnaturki
to dzwonią dzwonki niebieską muzyką
gdy wiatr im szarpie z pajęczyny sznurki
więc dzwonią… dzwonią serca im kołaczą
aż je wiatr złamie i wtedy przyklęknie
bo serce zmęczone śmiertelną walką
musi się poddać gdy z rozpaczy pęknie
ale zostaje ziarenko nadziei
która upadnie w ten czas niepogody
i znowu wstanie by dzwonić radośnie
jak nasze życie co częścią przyrody…
JESIEŃ ŻYCIA
Jesień prószy na Groniach ciepłym złotym pyłem
Buki stroją się w brązy i ciemne czerwienie
Jeże znoszą na grzbietach jesienny niepokój
Życia schyłek w nas budzi uśpione sumienie
Rano na pajęczynach świecą koraliki rosy
Na ostrewkach jesień wiesza mokre płótna łąki
Ptaki niecierpliwie czekają na sygnał odlotu
By wpisać wielkim kluczem długi czas rozłąki
Jesień w brucliku tkanym z kalin i jarzębin
W mgieł białej koszuli chodzi do kościoła
I halny coraz częściej na trombicie wiatru
Z wozu czasu nad groniami niczym gazda woła…
POZDROWIENIE
Bądź pozdrowiony ty co plecak trosk
Niesiesz cierpliwie przez swoje Beskidy
Bóg tutaj chodzi wśród dolin i gór
A gdy Go spotkasz nie myśl że to zwidy
Przyfrunie ptakiem i zaszumi wiatrem
Spojrzy oczami napotkanej sarny
Cicho obłokiem przepłynie po niebie
Będzie jak dymu cichy znak ofiarny
Gdy los ci drogi poplącze nieszczęściem
I twarz spłakaną zakryjesz rękami
On cię podniesie z kolan i milczenia
Wzejdzie jak słońce ponad Beskidami
Które ogrzeje wątłe źdźbło nadziei
Mroki rozświetli mgły podniesie z dolin
By w nas wyrosło wielkie drzewo wiary
Z tego co teraz tak smuci i boli
Wyczarowana z lipowego kloca
Niech ta kapliczka trwa dziękczynnym znakiem
Za Twą opiekę na naszych drogach życia
Gdy nas prowadzisz nieomylnym szlakiem
Bądź pozdrowiony! niech cię Bóg prowadzi
Po grzbiecie tęczy –hen! Ku bramie nieba
Zaś ta kapliczka będzie ufnym znakiem
Że Bóg jest z nami w troskach i potrzebach
Przez Stecówkę Jaworzynkę Istebną Koniaków
Szlakiem do wieczności szukam Bożych znaków
Przez doliny i gronie siny las w oddali
Do miejsca gdzie modlitwa płomieniem się pali
Gdzie Bóg wywyższony na krzyża ramionach
Spogląda na Beskidy w świerkowych koronach
I skąd bliżej do nieba w godzinie zwątpienia
Bo Stworzyciel gór poruszy nasze sumienia
MODLITWA MILCZENIA
gdy anioł w sufit nieba wbija srebrne gwoździe
i noc przysiada cicho w lasu ciemnych trwogach
gdy granaty czernieją głęboko w dolinach
wychodzę mówić pacierz przed obliczem Boga
świerki w ciemnych kapturach otulone w ciszę
klęczą wokół na zboczach w cierpliwej pokorze
znad Baraniej wypływa latarnia księżyca
i budzi długie cienie w zmęczonym wieczorze
anioł szeleści skrzydłem o gonty kościoła
krzyż pisze długim palcem pośród gwiazd na niebie
nie muszę wygrzebywać pamięci modlitwy
bo wiem że tym milczeniem modlę się do Ciebie
za zboczem Kubalonki wisi gwiazda Polski
wiem że Bóg ją prowadzi i swą dłonią wspiera
i chociaż ta modlitwa moja taka cicha
to wierzę że i ona do Niego dociera...
KJW
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz