Polecany post

40 LAT TEMU POWSTAŁO NASZE STOWARZYSZENIE

Nasza wizytówka - to tylko niektóre wydawnictwa Stowarzyszenia        W  tym roku mija 40 lat powstania naszego Stowarzyszenia. Robotnic...

Bielsko -Biała i Beskid Śląski w metaforze poetyckiej

     BIELSKO-BIAŁA I BESKID ŚLĄSKI  W METAFORZE POETYCKIEJ 

        Motto 

Bóg jest …

także

w milczeniu gór

dlatego człowiek

nieustannie

       wspina się tam ...

 

 Podbeskidzie, to także Rafineria w Czechowicach i kopalnie w Brzeszczach i Libiążu.

                Krystyna Sobocińska

                                                   Gdzie jesteś?

za stemplem, okorkiem,

w paproci  kamiennych odbiciach,

w pęcherzach metanu

nad spągu bajorkiem,

gdzie jesteś poezjo górnicza?

 

Pokład siódmy

 Ruszył pokład ,,siódmym” zwany

poprzez całkiem czarne ściany

od chodnika do chodnika

szedł z postępem

i zanikał

 Zapylonym  czarnym oddechem

powiał na samotne zroby

z trzaskiem pędem i  pośpiechem

poszedł sobie, poszedł sobie…

 Mrok ponury skały powił

cierka cisza legła w koło –

strop się schylił ku spągowi

złożył do snu twarde czoło

 Kiedy mróz domostwa schwyta

gdzie ten pokład? – ktoś zapyta

zroby szeptem dadzą znać

– siódmy pokład poszedł spać …

poszedł spać…

poszedł spać…                                                                                                                             

 

Krystyna Sobocińska 

  Ciotcyna zagroda w Beskidach

 

Zebyście ciotka wiedzieli

jak dziwnie teroz na placu

trowa  az pod próg się ścieli

winogron sopkę ogacił.

 

Gruski owsiorki juz ni ma

cześnie tys diabli wziyli

łorzecha zmroziła zima

a stare węgierki wyciyni.

 

Psio buda stoji przy chlewie

ino burek nie sceko

wóz się rozsypoł dotkliwie

podpar się dyslem i czeko.

 

W ogródku ni ma jaśminu

a bratki lilije pospołu

z grzadkami dziywecek łubinów

przelazły przez plot do dołu.

 

Kwiecie z szuwarem się pląto

z besami brzegiem się dzieli

w lusterko wtedy zaglądo

- zebyście Ciotka wiedzieli!

  

Anna Nosal-Tobiasz
( Jedna z współzałożycielek   naszego Stowarzyszenia)

 

   DROGA DO DOMU…
 Kroczyłam niezdarnie ścieżkami ogrodu, przed lub za swym cieniem,
Gdzie każdy kwiatek i kamyk był mi objawieniem!
Biegłam pomiędzy wagonami towarowymi i trasami torów,
Skąd uciekaliśmy do krainy przetrwania.. ,,pagorów”…
Dotarliśmy do zakątka tej wiejskiej czy… nad łąki kwitnące,
Gdzie odkryłam motyle, pszczółki, ptaki śpiewające  i łany falujące…!
 
Stąd wróciłam z wygnania do 3-ciej klasy i Miasta mojego,
Gdzie zobaczyłam znów w oknie basztę zamku i wieżę Parafialnego.
Cieszył mnie Dom Rodzinny, stojący frontem do słońca!
Nauki pobierając nad Wawelem, wciąż tęskniłam  bez końca
Za tą wąską ślepą uliczką.. bez tłoku,
Za to z pełną gamą podmiejskiego uroku !!!
Miała zabudowę przywartą do skarpy ,,górki”, trotuar z jednej strony
Dwór folwarku, chałupę, kamieniczki  i w ,,art.-deco” dom stylowy!
 
Stąd szedł mój orszak ślubny, jak rodzinnych wiele
Bo wszystko działo się opodal, w jednym parafialnym kościele.
Zamieszkałam w ,,szeregówce” – szłam do pracy, dziatwa do przedszkola i szkoły
Dorastający świat dzieci – był młody, radosny i wesoły!
Cieszył nas każdy ich sukces, awans, mebel kupiony
 w kolejce, przypadkiem lub sprytem wypatrzony!
 
Weszliśmy w nowy powiew rzeczywistości innowacyjnej
Dla wielu niezrozumiałej i przedziwnej …
Mówiących na ulicy do telefonów postrzegało się w prawdziwym stresie,
Jedni wyjeżdżali, inni działali wirtualnie i tylko w biznesie.
 
Chcąc dorównać Wnukom i by nie być bez racji
Weszłam z hasłem na ,,drogę życia” – komputer dla Babci”.
Wnukom w czas wizyt wszczepiam zwyczaje rodzinne na tyle
I by cieszyły drobiazgi życia, malowanie smoków i bieg za motylem!
 Nasz Dom to ,,szeregówka” – tu piszemy wiersze i prozę wciąż we dwoje!
Chcąc uciszyć rozterki i duszy mej niepokoje
,,maluję kwiatki z ogródka, maluję Miasto moje”!!!
W ostatnie godziny maja
                                                      

                        Urszula Drzyżdżyk-Dziudziel 

 Beskidzka Królowa

u stóp Beskidu Śląskiego

w malowniczym zakątku

na stokach Baraniej Góry

bierze swój początek

dwa źródełka tworzą

wartki potok

Czarna Wisełka łączy się

z Wisełką Białą

i tak Królowa Vistula

swoje życie zaczyna

przez całą Polskę przepływa

do Bałtyku zmierza

wody rzek, dopływy na całej długości

pochłania bezlitośnie pożera l

liczne zapory i zbiorniki

kanały - a zwłaszcza mosty

budował człowiek przez lata 

by rzekę górską ujarzmić

rzeka Wisła to nasze życie

to wezbrane dzikie wody

trasa żeglowna dla statków

to zasilanie elektrowni

dzika nieuregulowana z cudną przyrodą

to kolejne oblicze Beskidzkiej Królowej

znów dwa ramiona Leniwka i Nogat

tworzą deltę Żuławy - Wisła do Bałtyku wpada

i tak kończy swoją długą drogę

  - Beskidzka Królowa !

                                       

Hildegarda Filas Gutkowska

                      NA BIELSKIEJ STARÓWCE

 Zapłonęły latarnie 
nad starym miastem zatańczyło
niebo zanuciły gwiazdy
rozmarzyły się dachy
wzruszyły okna gdy
księżyc zagrał serenadę
grzbiet wyprężył czarny kot
 
W tę romantyczną noc
nikt nie chce przespać chwili
kiedy o brzasku zawita
czerwcowy poranek
 
              31 maja 2007

 MIASTO ŚWIATEŁ

 U podnóża Beskidów

rozsiadło się miasto co

światłami o zmierzchu

mruga szelmowsko

 

Wieżami kościołów

rozgania chmury by

nie gromadziły

czarnych scenariuszy

nad głowami mieszkańców

 

na wzgórzu gdzie

rozgrzane serce chłodzi

fontanna oswojona gołębie

przysiadują na rękach

które je karmią

 

            Sierpień ‘07

 

 POD WIECZÓR

 Już mrok goni słońce

księżyc ukazał swój blask

pod wieczór ptaki urągają

świeżym łzom

 Zapalają się serca latarń

na opuszczonym nagrobku

drzemie bury kot

wszędzie kwiaty i sen

 

Wpatrzona w czarną

symbolikę krzyża

nie mogę odejść od

płonących zniczy-

miało być nieźle

a jest coraz trudniej…

            

        Kamienica - czerwiec`88

 

  CZAS  JESIENI

  W brunatnych zagajnikach

wilgotna mgła wśród

falistych pól błotnista 

droga

  Ciężkie od ziarna głowy

schyliły słoneczniki

pożółkły żywopłoty

zabarwiła się kolorami

 wieś

  Wszędobylski wiatr

w dziurawym kapeluszu

pozuje na pana gwiżdżąc

melodie czasu jesieni

                         październik ‘ 85

    

 Tadeusz Gołuch

MODLITEWKA

 

Witoj Najświętso Panienko

Zawse i dzisiaj tako piykno,

oblice Twoje świyci słońcem

 – wiecnym i nigdy nie gasnącym.

 

Patrze na Twojom twarzycke

– chciołbyk tego ciepła trosecke

niekby ta mi serce łozgrzoło

 łotuchy w niy kapko wloło.

 

Matecko z Rychwołckiego Ołtorza

 jakosik siła mnie do Ciebie woło

 kaze mi klynknąć na łoba kolana

Coło  pochylić i wznieś błagania.

 

Prośbuje Cie Górolsko Matko Żywiecko

Byś mnie przygarnyła jak swoje dziecko.

Zaś Jezuska w koronie królewskij

W sukience złoto niebieski

Prosym i błagom serdecznie

 by miłosiernie patrzoł na mnie wiecnie.

  

Marianna Górna

  BESKIDZIE UKOCHANY!

(Tu korzenie mego rodu)

 

Krajobraz Twój, to jak poezja

Prostym językiem dla nas pisana

budząc w sercu radość życia.

Latem zdobiony złotem zboża i dziurawca

kwieciem polnym o różnych kolorach

 a w lesie liliowy wrzos

 Twe krzyże przydrożne, tajemnicą modlitw owiane

 noszą na sobie pocałunki płaczu, bólu, nadziei

  nakładane tak jak mijał czas.

 A twój jarząbek z kapliczką

strojoną w kwiaty i   wieńce

Skąd po żmudnej pracy z pola,

słychać majowe pieśni i różańce

 aż do późnej jesieni

  wciąż się czerwieni

 Piękna jest Twoja Błatnia, Stefanka, Bieniatka, Barania

        w rudych liściach jesieni

Słowianka, Romanka, Lipowska

 wśród smreków i jodeł zieleni

Twoje gronie i wierchy-uczą nas tworzyć i kochać.

Tęsknię za domem rodzinnym, co stoi pod twą grapą

      gdzie szumi las wraz z potokiem

      gdzie ścieżki dziewicze usłane w poziomki

      gdzie lipy pachnące i stare topole

      gdzie wiatr rozwiewa troski i zmartwienia duszy

      deszcz miłośnie pogłaska

      a słońce ucałuje lica i łzy wysuszy

Zaś tęcza tworząc niebiańską bramę w dali

     wzbudza małą radość znikając powoli.

 

 

                        Michał Indyk

ZAPOMNIANA KAPLICZKA W PORĘBIE

    Z dala od ścieżki, obok głogów,

        U przygarbionej wiekiem iwy,

       Przysiadł Chrystusik frasobliwy.

        Pośrodku chaszczy i rozłogów 

Nikt mu kapliczki nie poprawił,

Odpadła gdzieś zmurszała ręka,

Nikogo więc nie błogosławi,

Bo nikt też przed nim nie przyklękał.

 

Spoglądał smutniej, niźli wtedy,

Gdy go stawiano przy rozdrożu.

Samotny, chociaż wśród czeredy

Wróbli, hałasujących w zbożu.

 

 

W wieczornej ciszy, zatroskany,

Gdy szedł od lasu chłód po rosie,

Rozmyślał Chrystus zadumany

O swoim jakżesz ludzkim losie.

  Nie będą śmieli popatrzyć Ci w oczy.

 

  ( Jakub 12 lat)

MOJE MIASTO

 Zawsze widzę w oknie moje miasto w oddali

gdy zasypia  - ja spać się kładę

gdy ze snu się budzi – ja też wstaje

I mówię – część! miasto moje

 

Bielsko –Biała złączone Białą rzeką

stało się  wielkim miastem podwojonym

dziś z niedalekiego Lipnika

wyruszamy uliczkami

gdzie ojciec Papieża Jana Pawła II

Karol biegał z kolegami

 

Szkoda, że Reksia z fontanną

Wtedy jeszcze nie było

z łaciatym pieskiem z kreskówek

jak dziś nam – spędzić chwile - byłoby im miło

  podchodzimy  teraz do dwóch chłopców spiżowych

Bolka i Lolka zawsze do psot  skorych

szkoda  że syn Karola - Lolek w dzieciństwie ich nie znał

że jeden z nich to też Lolek - na pewno by się  uradował

  teraz patrzymy na zamek Sułkowskich

idziemy uliczką Wzgórza brukowanego

i na Starówce po chwili Jana Sarkandra witamy

i  do nagiego Neptuna tylko się uśmiechamy

  ulicą Schodową – schodzimy schodami

na plac Żwirki i Wigury- ich historię wspominamy

ten nieszczęsny samolot musiał być popsuty

weterani piloci – oblecieli całą Europę

tymczasem tak blisko nas – z nieba spadł

 

i tak z  żalem wracamy do domu

jeszcze był gdzieś po drodze Bartolini Barłomiej

i smok z bajki  nie zaliczony – ale nie czas na to

nie mamy  też ochoty  spotkać – Abrakadabra

– szpiega z Krainy Dreszczowców  co straszy spod kapoty

jeszcze nam przyniesie jakiegoś pecha i same kłopoty

                        

                           Maria P.

 BIELSKA  STARÓWKA

 

Na Bielskiej Starówce klimat przemijających lat

już  nie ten sam

kiedyś tu po brukowych trotuarach

przechodzili liczni wierni do kościoła

książęta właściciele fabryk bankierzy

lekarze kapłani adwokaci nauczyciele

robotnicy fabryk biedni i bogaci

 

Jeszcze nie tak dawno przychodzili tu znani poeci

którzy teraz promieniami słońca

wiersze w przestworzach piszą

malarze których płótna są teraz w cenie

 

Kiedyś wiatr strącał tu liście z drzew

woźnica zaprzęgiem konnym węgiel przywoził

dzieci roześmiane biegały boso - same

 gołębi stada na gzymsach siadały

dziś smutno tu - pusto wokoło

czasem ktoś przemknie w stronę parkingu do katedry

czasem Franciszek w kapeluszu

 z muchą na białej koszuli

zaprosi do swojej  Galerii

albo na unikatowy koncert

czasem jakaś para usiądzie w  kawiarence

dzieci podbiegną w stronę Neptuna

popluskać się w wodzie

nie spojrzą raczej na Jana Sarkandra

czasem - kto to? - zapytają

niektórzy  tu śladów Reymonta szukają

Modrzejewski ukrył się z jego księgami

 na skraju Starówki

można od czasu do czasu wstąpić na Zamek 

do Muzeum  i na niedzielne spotkanie poetów       


KJW
 
ŚWIT
 
Bóg zapala różową jasną lampę świtu
i zapina w dolinach koloratki z mgły
świerki jak zakonnicy światłem obudzeni
schodzą zboczem jak w nawy przed ofiarą mszy
 
cały ten dziwny i ogromny teatr
wzrusza mnie ciągle nieustanną zmianą
ona narasta we mnie nową pieśnią
gdy w blasku świtu ranne zorze wstaną
 
gromnice światła za granatem lasu
co rosną blaskiem złotej eureoli
dzień wolno dźwiga w sklepieniach gałęzi
gdy przez komnaty ciemnych idzie dolin
 
ptaki zrzucają cienie ze skulonych skrzydeł
granat  z czerni przechodzi w początek błękitu
ptaki już dzwonią radośnie bo oto na wschodzie
Bóg rozświetla coraz mocniej horyzonty świtu
 
PORANEK
 
Od wschodu słońce rozprasza obłoki
Doliny w Beskidach wypełnione mgłą
Wciąż się zachwycam bożą harmonią
I chmury złotą rozedrganą łzą
 
Co spływa cicho panu Bogu z twarzy
I myje grzbietu wielki Zloty Groń
Znów Panie toczysz  wielkie koło czasu
Błogosławiona Twoja dobra dłoń
 
Modlitwa moja prosta jak lot ptaka
Co się wpisuje w niebo ponad Groniem
Otwieram serce szeroko jak okno
Przez które biegną świtu białe konie
 
MSZA NAD GRONIEM
 
Ze źródła co pod domem płynie
Nabieram pełne garście wody
Przemywam nimi oczy duszy
By nastał dobry czas pogody
 
Witraże lasu rozświetlone
Różowym świtem znad Baraniej
W pierwszych promieniach świtu ptaki
Rozpoczynają już śpiewanie
 
I msza nad Groniem dzwoni wiarą
Znów się będziemy łamać chlebem
Gdy czas połączy widnokręgu
Zębate koło ziemi z niebem
 
 PASTERZ OBŁOKÓW
 
przyjdź tu gdzie pasę swe obłoki
nad moją ziemią obiecaną
i gdzie z pogodną twarzą chodzi
Najwyższy Bóg po rosie rano
 
gdy znad Baraniej pełen blasku
idzie po Groniach ścieżką złotą
skąd się przygląda uśmiechnięty
naszym niezdarnym ciężkim lotom
 
czekam na ciebie w bramie nieba
gdzie wiatr las czesze na przełęczy
a sarna w ciszy i spokoju
bez klęku nad strumieniem klęczy
 
i gdzie obłoki księżyc sierpem
rozcina nocą w srebrne pasy
i gdzie wykute jego światłem
jak kandelabry świecą lasy
 
przyjdź tu na Groń o każdej porze
czekam na każde zamyślenie
i  tu rozmową będzie również
kolor i….  zapach…   i… milczenie
 
ŻYCIE NASZE JAK OBŁOK…
 
 drzewa wrastają w niebo wilgotne i szare
widnokrąg zaciśnięty gęstym szalem mgły
i szlaki zaplątane w ostrężyny lęku
po liściach płyną drobne drżące srebrne łzy
 
od południa wiatr targa wilgotną zasłonę
przedziera się grzbiet góry z siną grzywą lasu
rozrasta się horyzont aż po Złoty Groń
dzwoni o kryształ nieba jasny zegar czasu
 Beskidy wynurzają wielkie ciemne grzbiety
od Słowacji przez niebo lecą strzępu chmur
coraz więcej kolorów gdy się światło łamie
w kroplach chmurach gałęziach cudowności gór
 
czas staje ciężką stopą za słonecznym splotem
życie nasze jak obłok… dmuchawiec… jak pył
serce tłucze do bólu jak spłoszone zwierzę
które pędzi na oślep korytarzem żył…
 
odwracam szorstką korę swojego cierpienia
jak drzewo od północy obrośnięte mchem
rozkrzewiam się ku słońcu w południowe zbocze
by cieszyć się kolejnym darowanym dniem
 
bo we mnie coraz więcej kamienia i drzewa
złotych liści… szelestu… jesieni i chłodu…
wiatru co przelatuje nad przełęczą serca
nim zagaśnie ostatnia latarnia zachodu… ,,
 
DZWONKI  I  HALNY
 
halny się obudził nad Beskidami
pochylił drzewa i wysokie trawy
kołysze lasem oraz naszym sercem
wtrąca się szumem w nasze dzienne sprawy
                                                   
mocuje się z drzewem i obłokiem
aż po korzenie drzewa drżą schylone
bo pamiętają ten śmiertelny czas
gdy w tych zmaganiach łamał im koronę
 
więc szumi gniewnym głosem każde drzewo
las jak organy zbudzone przez Bacha
wygrywa fugę wszystkimi nutami
i jak na bębnach dudni aż na dachach
 
wśród tej muzyki wiatru i przyrody
słychać wśród trawy głosy sygnaturki
to dzwonią dzwonki niebieską muzyką
gdy wiatr im szarpie z pajęczyny sznurki
 
więc dzwonią… dzwonią serca im kołaczą
aż je wiatr złamie i wtedy przyklęknie
bo serce zmęczone śmiertelną walką
musi się poddać gdy z rozpaczy pęknie
 
ale zostaje ziarenko nadziei
która upadnie w ten czas niepogody
i znowu wstanie by dzwonić radośnie
jak nasze życie co częścią przyrody…
 
JESIEŃ ŻYCIA
 
Jesień prószy na Groniach ciepłym złotym pyłem
Buki stroją się w brązy i ciemne czerwienie
Jeże znoszą na grzbietach jesienny niepokój
Życia schyłek w nas budzi uśpione sumienie
 
Rano na pajęczynach świecą koraliki rosy
Na ostrewkach jesień wiesza mokre płótna łąki
Ptaki niecierpliwie czekają na sygnał odlotu
By wpisać wielkim kluczem długi czas rozłąki
 
Jesień w brucliku tkanym z kalin i jarzębin
W mgieł białej koszuli chodzi do kościoła
I halny coraz częściej na trombicie wiatru
Z wozu czasu nad groniami niczym gazda woła…
 
POZDROWIENIE
 
Bądź pozdrowiony ty co plecak trosk
Niesiesz cierpliwie przez swoje Beskidy
Bóg tutaj chodzi wśród dolin i gór
A gdy Go spotkasz nie myśl że to zwidy
 
Przyfrunie ptakiem i zaszumi wiatrem
Spojrzy oczami napotkanej sarny
Cicho obłokiem przepłynie po niebie
Będzie jak dymu cichy znak ofiarny
 
Gdy los ci drogi poplącze nieszczęściem
I twarz spłakaną zakryjesz rękami
On cię podniesie z kolan i milczenia
Wzejdzie jak słońce ponad Beskidami
 
Które ogrzeje wątłe źdźbło nadziei
Mroki rozświetli mgły podniesie z dolin
By w nas wyrosło wielkie drzewo wiary
Z tego co teraz tak smuci i boli
 
Wyczarowana z lipowego kloca
Niech ta kapliczka trwa dziękczynnym znakiem
Za Twą opiekę na naszych drogach życia
Gdy nas prowadzisz nieomylnym szlakiem
 
Bądź pozdrowiony! niech cię Bóg prowadzi
Po grzbiecie tęczy –hen! Ku bramie nieba
Zaś ta kapliczka będzie ufnym znakiem
Że Bóg jest z nami w troskach i potrzebach
 
Przez Stecówkę Jaworzynkę Istebną Koniaków
Szlakiem do wieczności szukam Bożych znaków
Przez doliny i gronie siny las w oddali
Do miejsca gdzie modlitwa płomieniem się pali
 
Gdzie Bóg wywyższony na krzyża ramionach
Spogląda na Beskidy w świerkowych koronach
I skąd bliżej do nieba w godzinie zwątpienia
Bo Stworzyciel  gór  poruszy nasze sumienia
 
MODLITWA MILCZENIA

gdy anioł w sufit nieba wbija srebrne gwoździe
i noc przysiada cicho w lasu ciemnych trwogach
gdy granaty czernieją głęboko w dolinach
wychodzę mówić pacierz przed obliczem Boga

świerki w ciemnych kapturach otulone w ciszę
klęczą wokół na zboczach w cierpliwej pokorze
znad Baraniej wypływa latarnia księżyca
i budzi długie cienie w zmęczonym wieczorze

anioł szeleści skrzydłem o gonty kościoła
krzyż pisze długim palcem pośród gwiazd na niebie
nie muszę wygrzebywać pamięci modlitwy
bo wiem że tym milczeniem modlę się do Ciebie

za zboczem Kubalonki wisi gwiazda Polski
wiem że Bóg ją prowadzi i swą dłonią wspiera
i chociaż ta modlitwa moja taka cicha
to wierzę że i ona do Niego dociera...
                                        KJW


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz